COSMABELL SKARPETKI PEELINGUJĄCE

Witam Was :)


Dzisiaj zapraszam na recenzję SKARPETEK PEELINGUJĄCYCH DO INTENSYWNEJ REGENERACJI STÓP Z FIRMY COSMABELL. Ten typ produktu stał się ostatnio bardzo popularny, więc przetestowałam już kilka par skarpetek. Jesteście ciekawe, jak spisały się sztuki? Zapraszam! :)




Instrukcja obsługi: 



Opakowanie:

Tekturowy kartonik zawiera dwie folie w kształcie standardowej skarpety. Każda skarpetka jest od wewnętrznej strony wyłożona bardzo obficie nasączonym materiałem(podobnym do flizeliny). Folia jest dość gruba i wytrzymała, więc możemy zakładać skarpetki bez obaw i ryzyka porwania ich. Dodatkowo w zestawie mamy dwie naklejki, dzięki którym możemy idealnie dopasować skarpety peelingujące do naszej stopy.



Zapach: 

Bardzo ostry i intensywny. Mnie kojarzy się on z mieszanką alkoholu, zmywacza do paznokci, rozpuszczalnika i kwasów. Jedna po założeniu skarpet na stopy i dodatkowym nałożeniu grubych skarpet, ten zapach jest prawie niewyczuwalny.



Skład:



Cena: 79 zł

Dostępność: strona producenta klik



Działanie: 

Zacznę od tego, że niezwykle skusiła mnie obietnica producenta "GŁADKIE STOPY W 7 DNI!". Specjalnie przed wykonaniem tego zabiegu, nie stosowałam tarek/pumeksów/peelingów i kremów nawilżających. Zabieg wykonałam 14 sierpnia. Skarpetki trzymałam na stopach 2 godziny, bo chciałam aby ich działanie było, jak najlepsze/najmocniejsze. Nie miałam problemów z założeniem skarpet, ponieważ są one wykonane z mocnej folii i nie musiałam obawiać się rozerwania ich. Dopasowałam je, aby idealnie przylegały do stóp i założyłam na nie dodatkowo grube skarpety. Podczas całego zabiegu nie odczuwałam ani przesadnego ciepła, ani chłodzenia. Po wyznaczonym czasie, zdjęłam skarpetki i zmyłam stopy letnią wodą. Po zabiegu stopy były pomarszczone tak, jak po za długiej kąpieli. Jak zaleca producent, nie używałam żadnych "wspomagaczy". 17 sierpnia moje stopy były bardzo ściągnięte, ekstremalnie przesuszone i spierzchnięte, lecz skóra nawet nie zamierzała się złuszczać. 18 sierpnia podeszwa stóp była tak przesuszona, że chodzenie nie zależało do najprzyjemniejszych czynności, a skóra zaczęła delikatnie łuszczyć się, ale z wierzchu stopy i wokół kostki.



Najbardziej newralgiczne miejsca podeszwy stopy to duży palec, pięta(a zwłaszcza jej wewnętrzna strona) oraz miejsce zaraz za palcami, gdzie zaczyna się śródstopie(nie mam pojęcia, jak to się fachowo nazywa :P), dlatego na tych miejscach głównie skupiłam moje obserwacje względem ich stanu przed i po zabiegu. Zacznijmy od palców. Muszę nadmienić, że starałam się dość często brać długie kąpiele lub wymaczać stopy, aby przyspieszyć proces. Macie tutaj zestawienie przed, w trakcie i po zabiegu. Muszę przyznać, że ja nie widzę spektakularnego efektu, owszem naskórek jest lekko wygładzony, lecz to zrogowaciałe miejsce nadal jest w złym stanie i nie obędzie się bez użycia targi do stóp, aby pozbyć się tego martwego naskórka i idealnie wygładzić.




Jeżeli chodzi o pięty, to tutaj działanie skarpetek jest lepsze, ale do ideału jeszcze trochę brakuje. Na środkowych zdjęciach możecie zaobserwować, jak bardzo skóra była przesuszona.Może ja za dużo wymagałam o tych skarpetek peelingujących, ale zrogowaciały naskórek dalej jest widoczny, nie w aż tak dużym stopniu, ale jednak.





Najlepszy efekt zobaczyłam w miejscu zaraz za palcami, gdzie zaczyna się śródstopie. Martwy naskórek był bardzo widoczny i ogromnie szorstki, natomiast po zabiegu widać duże złuszczenie go i wygładzenie skóry.




Niestety bardzo nie podobał mi się fakt, iż po złuszczeniu skóry z podeszwy stopy, które trwało do 24 sierpnia, na około niej pozostał łuszczący się pasek, który w ogóle "nie chciał się ruszyć". Taki stan trwał dokładnie 11 dni! aż w końcu byłam zmuszona do użycia ostrej gąbki i peelingu, aby się tego pozbyć, bo ileż można chodzić w trampkach, zwłaszcza, że pogoda dopisuje i chciałam znów założyć balerinki.




Podsumowując : 

Skarpetki peelingujące mają swoje plusy i minusy.

Do plusów mogę zaliczyć:
- łatwość wykonania zabiegu bez konieczności wychodzenia z domu, możemy w tym czasie nadrobić zaległości w lekturze, obejrzeć film itd.
- do wykonania zabiegu nie potrzebujemy dodatkowych przyrządów
- zabieg jest bezbolesny

Natomiast minusów jest według mnie więcej, mianowicie:
- przez 2 godziny nie mamy możliwości wyjścia z domu i chodzenie po nim też do najbardziej komfortowych nie należy, bo chlupotanie w skarpetkach to dość śmieszny odgłos, a też stopy się w nich ślizgają.
- skóra łuszczy się wszędzie, nawet na grzbiecie stopy, choć tam skóra jest tak cieniutka, że tego nie wymagała.
- moja "nowa skóra" nie zdążyła się jeszcze na tyle zregenerować, żeby już "być w użyciu", a stara zaczęła odchodzić i to nie do końca, co mogło się wiązać z zahaczeniem nią, a co za tym idzie za mocnym oderwaniem i krwawieniem. Ponadto "nowa skóra" nie była dostatecznie gotowa i przy za długim chodzeniu w jednych butach, podeszwy stóp zaczęły mnie piec.
- efekt złuszczenia/peelingu nie zadowolił mnie całkowicie, a może to ja miałam za duże wymagania co do produktu
- złuszczaniem trwało w nieskończoność! Zabieg wykonałam 14 sierpnia, a można go uznać za skończony dopiero 4 września!
- cena produktu jest bardzo wysoka(za podobną kwotę można wykonać pedicure w salonie kosmetycznym-mieć idealnie gładkie, nawilżone stopy, a do tego pomalowane paznokcie).
- efekt zabiegu nie jest długotrwały, hmmm... mogłabym rzec, że wystarcza na niecałe 2 tygodnie. Specjalnie chciałam przetestować długość działania produktu i dlatego recenzja ukazuje się dopiero teraz. Powtórzę kolejny raz-zabieg wykonany 14 sierpnia, skończony 4 września a dzisiaj mamy 18 września i stopy wyglądają gorzej, niż przed wykonaniem zabiegu, ponieważ "nowa skóra" dopiero zdążyła się idealnie zregenerować, ale już pojawił się dodatkowy zrogowaciały naskórek w miejscach, gdzie nie był usunięty dostatecznie dobrze


Ja jednak pozostanę przy standardowym pumeksie/tarce i peelingu do stóp oraz dobrym kremie nawilżającym, a od czasu do czasu udam się do salonu kosmetycznego na pedicure, aby trochę się porozpieszczać :)


Produkt otrzymałam do testów w ramach współpracy z portalem udziewczyn.pl. Ten fakt nie wpływa na moją recenzję.


A Wy używałyście już SKARPETEK PEELINGUJĄCYCH/ZŁUSZCZAJĄCYCH

Jakie są Wasze wrażenia? 



6 komentarzy:

  1. Miałam te z Puderem i tyłka nie urwały :) Więcej dla moich stóp zrobił krem z 30% urea z Lirene :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja wystarczy, że wezmę pumeks, wcześniej je wymoczę i po problemie ;D ale Monika miała (co prawda nie wiem jakie) i była zadowolona, nie wyobrażam sobie obłazić przez niemalże miesiąc bez 10 dni ;D
    uwielbiam Twoją dokładność w recenzowaniu <3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze czułam, że to by było zbyt piękne, aby takie skarpetki zastąpiły tarkę. Strasznie długo musiałaś czekać na efekty, współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miałam innej firmy, ale te skarpetki nie skradły mojego serca ;/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie lubię chodzić do salonu na pedicure, z resztą w szkole kosmetycznej też nie lubię za bardzo wykonywać tego zabiegu. Jednak zabiegi na twarz dają więcej przyjemności, przynajmniej mnie. Mam dwie pary skarpetek różnych marek, ale niestety mam jakiś problem z dużym palcem prawej stopy, nie chce mi się goić, więc muszę poczekać aż się to stanie. Jednak po przeczytaniu kilka niekoniecznie pozytywnych opinii przyznam szczerze, że się trochę obawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Prawdę mówiąc nie stosowaliśmy nigdy i po tym teście widać, że też nie będziemy takiego produktu nikomu proponować...

    OdpowiedzUsuń